|
|
TMZM Mielec:
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Działalność:
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Warto zobaczyć:
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Po godzinach:
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Monitoring:
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Ryszard Świnuch
Rzeźbiarz i malarz z Rzochowa, artysta — samouk, który tworzy od przeszło 50 lat.
Jak to się zaczęło
Pamiętam jak w czasie okupacji, Rosjanie Niemców pędzili pod Berlin i był taki
okres, że przez tydzień wojsko rosyjskie stacjonowało w pobliżu naszego domu.
Któregoś ranka patrzę przez okno, a na torach kolejowych stoi rosyjski czołg.
Przejeżdżali przez tory i urwała się im gąsienica. Widziałem, że idą w kierunku
domu a byli pijani. Wziąłem wtedy kawałek kartki i ołówkiem narysowałem jednego
z żołnierzy, akurat tego, który był pijany. Pech chciał, że przyszli do nas.
Schowałem rysunek, a mama przykazała mi, żebym nic na ten temat nie mówił.
Rozgościli się i mama poczęstowała ich herbatą. Nie wiem jak to się stało, że
zauważyli tę kartkę z rysunkiem. Jeden z nich wziął ją i mówi: Grisza, to
przecież ty. Na rysunku widać było figurę pijanej osoby i ku mojemu zdziwieniu
wyściskali mnie. Do dziś opowiadają w rodzinie tę historie jak namalowałem
pijanego rosyjskiego żołnierza a miałem wtedy niecałe 5 lat.
Później
W szkole robiłem każdą gazetkę, ogłoszenia, afisze na zabawy, nawet dekoracje na
wesela i szyldy. W zawodówce tak samo. Kiedy poszedłem do wojska robiło się
plansze, dekoracje, wtedy były takie czasy Rurociągi Przyjaźni i podobne rzeczy.
Lenina mogłem malować z zamkniętymi oczami. Po wojsku pracowałem na WSK i wtedy
zaczęto mnie zapraszać do robienia dekoracji na 1 maja, 22 lipca. Pracowałem też
w laboratorium i wtedy zacząłem „dłubać" różne rzeczy. Ludzie wciąż prosili
mnie, a to o kartkę świąteczną, imieninową czy zaproszenie na wesele. A ja wobec
każdej takiej prośby starałem się wywiązać najlepiej jak umiałem. Zresztą, to
się nie zmieniło do dziś, bo dalej nie idę na łatwiznę. Rano się przebieram i
cały dzień mnie nie ma, coś tam sobie robię. Nie odpuszczałem nawet wtedy, gdy
chorowałem, a miałem poważne problemy ze zdrowiem.
Jak długo
Do różnego rodzaju stowarzyszeń artystycznych należę dopiero od kilku lat, ale
pierwsze rzeźby i dwa obrazki pochodzą z 1964r. Gdy byłem jeszcze kawalerem i
zacząłem spotykać się z obecną żoną, to podarowałem jej obraz z dwoma kwiatami.
To jest świadectwo tego, że malarstwo zaczęło się bardzo dawno temu. Są prace
olejne, rysunki tuszem, piórkiem. Ostatnio też maluję olejami, bo to forma
bardzo trwała.
Nagrody
Moje prace były często nagradzane; szopka na konkursie w Rzeszowie, poszła potem
do galerii w Zakopanem, malarstwo w Bielsku. Wiele tego było, bo i trochę lat
się uzbierało. A ja ciągle, przechowuję i zatrzymuję zaproszenia, które
otrzymuję, podziękowania, dyplomy, bo to jest moja zapłata za to co robię. Taka
forma zapłaty najbardziej mnie cieszy. W 2004 r. dostałem
piękny dowód wdzięczności od przedszkola nr 12 za ciekawie poprowadzone
spotkanie z dziećmi w celu zapoznania ich ze sztuką i rzeźbą w drzewie.
Wystawy
Było ich bardzo dużo i nie sposób je wszystkie pamiętać i wyliczać. Często robię
wystawy w kościele. Bardzo lubię wystawiać prace na zaproszenie. Mamy teraz
wolne pomieszczenia na piętrze domu, więc któregoś razu tam zorganizowałem
wystawę dla rzochowskiej szkoły. Umawiali się klasami i przychodzili. Zapraszały
mnie też szkoły i przedszkola z Mielca. Wtedy zabierałem trochę prac i jechałem.
Parę razy brałem udział w wystawach organizowanych tu, w okolicy. Są wspólne
wystawy członków stowarzyszeń, do których należę, np. w sali wystawienniczej SCK.
W tej chwili mam trochę prac na wystawie w nadleśnictwie. Już trzeci raz w tym
roku przedłużyli termin wystawy i być może przedłużą kolejny raz, bo wciąż
przybywają chętni do oglądania. Mają tam stale wycieczki, grupy szkoleniowe
krajowe, międzynarodowe. Dyrektor nadleśnictwa mówi, że już około 1500 tys.
ludzi u nich było i widziało te moje prace. Pokazuję prace w skansenie w
Kolbuszowej na „Jarmarku sztuki". Jak żona odchodziła na emeryturę, to w szkole,
w której pracowała urządziłem wystawę. Obrazy pozostały tam do dzisiaj. Sam nie
specjalnie zabiegam o to, by je pokazywać. Tak samo jest ze sprzedażą. Dużo
rzeczy już poszło z domu a ja z przyjemnością bym się wyzbył sprzedaży, żeby tą
swoją kolekcję zachować jak najliczniejszą. No ale jak ludzie się upierają żeby
im sprzedać albo przyjadą swatowie z Australii i proszą, albo córkom potrzeba,
to jak można odmówić. Mam jeden taki obraz, którego nigdy nie sprzedam.
Sława
Moi sąsiedzi nie wiedzieli, że ja coś robię, chociaż widzą, że stale mam gości.
Ale oficjalnie tematu nie ma. Jeden z sąsiadów pokłócił się kiedyś ze mną, bo
nie wierzył, że ja zrobiłem wszystkie rzeczy których na jednej z wystaw
pilnowałem i o których udzielałem informacji. A ja po prostu odpowiadałem na
pytania dotyczące moich prac.
Proces tworzenia
Nie raz o tym myślę. To się dzieje zupełnie przypadkowo. Wpadnie mi w oko coś,
co się podoba i to potem robię. Każdy widzi inaczej daną rzecz. Jechaliśmy
kiedyś przez las i ja mówię żeby zawracać, bo tam leżał korzeń, który jest
podobny do norki. Mam też taką pamięć, że jak się czemuś przyjrzę tak dobrze, to
już jest moje. Jeszcze kiedy byłem kawalerem, byliśmy z żoną na filmie o
Winnetou. To było w sobotę, a w niedzielę namaowałem obrazek pochodzący z
ostatniej sceny filmu, jak Winnetou odjeżdża ze swoją wybranką. Mam kilka prac,
które powstały dzięki temu, że znalazłem przypadkowo w gazecie zdjęcie, które
mnie w jakiś sposób ujęło. Potem zadałem sobie trud zrobienia z niego dużego
obrazu.
Talent
W mojej rodzinie nie było nikogo, kto był uzdolniony plastycznie. Dziadek grywał
na skrzypcach. Ja grywam na klarnecie. A w orkiestrze kościelnej gram do dziś.
Nie pobierałem żadnych nauk w zakresie sztuki. To moja pasja młodzieńcza. Jedna
z moich córek jest bardzo uzdolniona i też nie wiem, po kim to ma. Ja przez lata
praktykowałem a ona weźmie pędzle i farby do ręki i na prawdę pięknie maluje.
Przychodzą też do mnie ludzie, którzy mają podobne pasje i proszą o „nauki".
Wczoraj był jeden z muzyków, który też rzeźbi.
Tematy
Są różne. Staram się realistycznie przedstawiać świat.
Konstruktor
Przez pół życia grzebałem się w żelazie. Sam zrobiłem traktor, który dziś ma
pewnie 30 lat i jeszcze mi służy. Robiłem też maszyny rolnicze. Na zamówienie
dwa traktory i inne rzeczy: balustrady, świeczniki. Później coś we mnie
wstąpiło, nabrałem obrzydzenia do żelaza i zacząłem pracować w drewnie. Sam
zrobiłem potrzebne do tej pracy maszyny, bo na kupno nie było mnie stać. W swoim
domu i u córki wyłożyłem podłogi drewnianą mozaiką w kwiaty i wzorki.
Źródło : Gazeta Wydarzenia
|
|
|
|
|