Kościół Św. Mateusza w Mielcu
25-07-2010
Letnia ofensywa radziecka zatrzymała się na linii Wisła-Wisłoka. Mielec został
wyzwolony spod okupacji niemieckiej, ale front przebiegał na Wisłoce, w
rezultacie czego miasto było w stanie półoblężenia. Niemcy co pewien czas
ostrzeliwali Mielec z artylerii, jednakże życie musiało się toczyć.
Okres najgorętszych walk (sierpień 1944 r.) spowodował całkowite wstrzymanie
działalności konspiracyjnej. Chłopcy z mieleckich ugrupowań Szarych Szeregów nie
otrzymali żadnych rozkazów, ale mimo to drużyna składająca się z 3 zastępów
pozostała w konspiracji przez pierwsze kilka miesięcy jesieni 1944 r.
Przed lipcem 1944 r. zaczęły docierać głosy, że ZSRR nie uznaje rządu
przebywającego w Londynie. Stało się oczywistym, że wojna się jeszcze nie
skończyła… Rozpoczęła się druga okupacja i nowa partyzantka. Zbrojna harcerska
konspiracja niepodległościowej Drużyny Szarych Szeregów im. Jeremiego
Wiśniowieckiego w Mielcu działała do 1951 r.
Jak wspominali młodzi konspiratorzy, kościół Św. Mateusza miał swoje miejsce w
ich partyzanckich losach. Chłopcy mieli swoje magazyny broni. Oprócz magazynu w
altanie prywatnego domu, mieli jeszcze podręczne skrytki broni. Najpoważniejszym
był jednak magazyn A.5 albo K - jak Kazia (jedna z ładniejszych koleżanek w
drużynie). K - dlatego, że mieścił się na wieży kościoła parafialnego. Wejście
na wieżę było stosunkowo łatwe, gdyż prowadziło z dużego przedsionka od głównego
wejścia. Do głównych drzwi harcerze mieli dorobiony klucz na wypadek
konieczności wejścia w nocy. Pod samym prawie szczytem w odpowiednich miejscach
usunięte zostały deski i urządzono we wnękach skrytki. Deski następnie zakręcili
śrubami, by nie trzeba było odbijać ponownie gwoździ. Oczywiście wszystkie
sąsiednie deski też połączyli śrubami, by komuś nie rzuciła się w oczy różnica.
Ten arsenał był przewidziany na broń niepotrzebną do bieżących akcji, (automaty,
amunicja, granaty, miny). Dla lepszej konspiracji znany był tylko grupie
dywersji (Zbigniewowi Łosickiemu i Romanowi Stachiewiczowi) oraz Tytusowi
Wyczałkowi i Józefowi Umińskiemu. Broń do kościoła przenosili pod płaszczami.
Wykonanie tego magazynu wraz z dorabianiem własnym sposobem kluczy, przenoszenie
itd. zajęło sporo czasu i należało do tych nieefektownych, ale koniecznych
czynności konspiracyjnych, czasem równie niebezpiecznych jak sama akcja, bo
przecież przypadek mógł zdekonspirować młodych partyzantów, np. przy
przenoszeniu broni. Jak zapisał Józef Uniński, pewnego dnia, szedł do szkoły z
teczką wypchaną książkami. Po drodze spotkał samego szefa UB w towarzystwie
kilku ludzi. Widocznie zainteresowała go wypchana teczka, gdyż zażądał, by
chłopak pokazać jej zawartość. Rozczarowanie było duże, równe cichej satysfakcji
chłopaka. Była to też i przestroga, by zachowywać stale czujność.
Harcerze przechowywali też na wieży kościoła ważne i tajne dokumenty, ale o tym
już w kolejnej historii o konspiracji w Bazylice św. Mateusza…
Poniższy tekst wykorzystuje fragment książki Józefa Umińskiego, „Stawialiśmy
opór”, wydanej w Mielcu w 1997 r.
MS
źródło: FARA 20010
|