|
|
TMZM Mielec:
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Działalność:
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Warto zobaczyć:
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Po godzinach:
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Monitoring:
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
TMZM Mielec
Warto wiedzieć
Józef Piłsudski, Wiktor Jaderny, Stanisław Wożniak
|
|
Z Żułowa na Wawel
- wystawa uroczystości pogrzebowych Józefa Piłsudskiego
25-04-2010
Unikalne zdjęcia z
krakowskich uroczystości pogrzebowych Józefa Piłsudskiego wykonane przez
mieleckiego fotografa Wiktora Jadernego na wystawie w Galerii SCK
zaprezentował Marek Woźniak – członek Zarządu Towarzystwa Miłośników Ziemi
Mieleckiej.
8 kwietnia 2010 roku, w
Galerii Domu Kultury SCK w Mielcu została otwarta wystawa fotograficzna
poświęcona uroczystościom pogrzebowym Marszałka Józefa Piłsudskiego, które miały
miejsce w Krakowie 18 maja 1935 roku. Wystawa zatytułowana „Z Zułowa na Wawel”
prezentuje 34 zdjęcia, które wykonał znany mielecki fotograf Wiktor Jaderny. Te
unikalne w skali krajowej i międzynarodowej zdjęcia na wystawę zorganizowaną
przez Muzeum Regionalne w Mielcu udostępnił Marek Woźniak – członek Zarządu
Towarzystwa Miłośników Ziemi Mieleckiej. W Mielcu w sposób profesjonalny
zaprezentowane zostały pierwszy raz. Na powiększeniach wykonanych z oryginałów
można zobaczyć jak kondukt żałobny - najbliższa rodzina, prezydent Mościcki,
rząd z premierem Sławkiem, cała generalicja, kompanie honorowe, delegacje
zagraniczne m.in. z Niemiec z premierem Göringiem, przedstawiciele stowarzyszeń,
duchowieństwo, Kasztanka, laweta ze zwłokami Marszałka - przechodzi z Bazyliki
Mariackiej w kierunku na Wawel. Wystawa miała zostać otwarta 12 maja, w dniu 75
rocznicy śmierci Marszałka, jednak w związku z uroczystościami inaugurującymi
Dni Kultury Löhne w Mielcu została otwarta wcześniej.
Oprócz reprodukcji zdjęć zawieszonych w antyramach na ścianach Galerii w
trzech gablotach zaprezentowano mieleckie akcenty w związku z wystawą z okazji 75
rocznicy śmierci Józefa Piłsudskiego. W jednej z gablot pokazano oryginalne
zdjęcia. Że są to oryginalne fotografie świadczą pieczątki zakładu
fotograficznego Wiktora Jadernego, oraz jego własnoręczne napisy na odwrotach
poszczególnych zdjęć. Nie było by ich gdyby nie Stanisław Woźniak, który nabył
je od Wiktora Jadernego i z narażeniem życia te zdjęcia przechował zakopując je
do ziemi, gdzie przeleżały kilkanaście lat. Odkopane były dopiero w latach
sześćdziesiątych. W czasie wojny i w czasach stalinowskich takie zdjęcia
niszczono i pozbywano się ich, gdyż za ich posiadanie groziła nawet śmierć. Są
to jedyne zachowane do dziś zdjęcia. Wiadomo jeszcze o sześciu zdjęciach z
pogrzebu, które posiada wnuczka brata Wiktora Jadernego.
Druga gablota
poświęcona jest żołnierzowi Wojska Polskiego i obrońcy Ojczyzny w 1939 r. przed
najazdem niemieckim, żołnierzowi Armii Krajowej, więźniowi łagrów sowieckich,
patriocie, jakim był niewątpliwie Stanisław Woźniak.
O jego życiu tak opowiada
jego żona Władysława:
- Urodził się w dniu 29.09.1015 roku w Krakowie. Po ukończeniu 7-go roku życia
uczęszczał do Szkoły Podstawowej w Przecławiu. Następnie był uczniem Państwowego
Gimnazjum w Mielcu. Po ukończeniu 4 klas gimnazjum, w 1932 roku wstąpił jako
ochotnik do 19-go Pułku Piechoty we Lwowie. Po odbyciu czynnej służby wojskowej,
został podoficerem zawodowym. Od dnia 1.09.1939 r. brał czynny udział w wojnie z
Niemcami w obronie Lwowa, jako z-ca dowódcy plutonu. W akcjach, w których
uczestniczył wzięto do niewoli kilkunastu Niemców. Dowódcą jego był p.pułk.
Majewski. Po zajęciu Lwowa przez oddziały Armii Radzieckiej, grudniu 1939 r.
przedostał się przez „zieloną granicę” na Sanie w rodzinne strony i zamieszkał z
rodziną w Przecławiu. W maju 1940 r. wstąpił do oddziału AK w Przecławiu, pod
dowództwem sierż. Furgalaka, gdzie brał czynny udział z bronią w ręku, pod
pseudonimem „Pocisk”, do grudnia 1944 r. Uczestniczył m.in. w akcjach
podejmowania zrzutów broni i lekarstw z samolotów alianckich, zabezpieczania
pojemników oraz transportem do miejsc przeznaczenia. Akcje te toczyły się w
rejonie Zgórska. Mąż prowadził prywatną piekarnię w Przecławiu. Była to jedyna
piekarnia w okolicy. Zatrudniał 4 osoby. Zaopatrywał w pieczywo i chleb
miasteczko Przecław i okoliczne wioski jak: Tuszyma, Podole, Wylów, Łączki
Brzeskie, Kiełków, Błonie. W pieczywo zaopatrywali się również partyzanci z
oddziału „Rusala”. Będąc jednocześnie komendantem Straży Pożarnej w Przecławiu,
ostrzegał po wiadomościach zaczerpniętych w Posterunku Policji, osoby wyznaczone
na roboty do Niemiec, jak również informował ludność miejscową o łapankach, w
celu ukrycia się. W kwietniu 1944 r. zawarł związek małżeński, a w grudniu 1944
r. został aresztowany i internowany do ZSRR. Mąż mój Stanisław Woźniak, był
aresztowany dwukrotnie. Pierwszy raz, na początku grudnia 1944 r. został
wskazany na ulicy w Mielcu władzom UB przez członka PPR-u Alojzego Popiela.
Został zatrzymany i po przesłuchaniu odprowadzony przez funkcjonariusza UB na
Smoczkę do bunkra. Siedział tam 8 dni z drugim człowiekiem o głodzie i chłodzie,
bo o nich zapomnieli. Na skutek moich starań i interwencji, został zwolniony.
Ponownie, z 21na 22 grudnia w nocy, zastał aresztowany przez NKWD w Przecławiu,
ponieważ tam wtedy mieszkaliśmy. Następnie po kilku dniach przesłuchań, wraz z
kilku znajomymi osobami, przewiezieni zostali do Rzeszowa, na zamek i tam
przekazani władzom UB. Na zamku przeszedł okropne katorgi, od znanego pijanego
kata ubowskiego – Franka. Innym razem kilkunastu zostało wyprowadzonych z cel na
dziedziniec zamkowy. Między innymi i mąż. Był tam wykopany rów, obok którego
kazano się im ustawić z rękoma do tyłu. Wokół ustawione były karabiny maszynowe,
jak również ludzie z karabinami. Wytrzymano ich tak przez długą chwilę i kazano
wrócić do cel. Kompletnie psychicznie wykończeni i załamani, sądzili że to już
ich koniec. Innym znów razem wyprowadzono ich kilkunastu, również na
dziedziniec, tam w murze był otwór , drugiej strony muru podstawiony stał
samochód ciężarowy., tak dopasowany do muru, aby nikt z przechodzących niczego
nie zobaczył i zauważył. Załadowano ich do tego samochodu i wywieziono. I tu
również był mąż. Jechali dość długo. W pewnym momencie wiatr uchylił plandekę i
jeden z jadących, znający ten teren, zauważył że wiozą ich do lasu. Również
wtedy myśleli, że to ich ostatnia droga. Po pewnym czasie wrócili znów na zamek.
Niedługo, bo już na początku stycznia 1945 roku, załadowano ich do wagonów
towarowych i wywieziono do ZSSR. Jechali 2 tygodnie, przy kilkunastu stopniowym
mrozie, głodni i zziębnięci. Mąż przebywał w Stalinogorsku i ciężko pracował w
kopalni węgla. Tam przeżył okropną gehennę. W czasie jego pobytu na zsyłce
urodził mu się syn, którego zobaczył dopiero po powrocie. W stanie kompletnego
wyczerpania, tak fizycznego, jak i psychicznego, ciężko chory, nie podobny do
człowieka, prawie po trzech latach bo w końcu 1947 roku, powrócił do kraju. Po
powrocie z ZSSR stan zdrowia męża był katastrofalny. Przez dłuższy okres czasu
był na specjalnym leczeniu. Był bardzo osłabiony, nie mógł chodzić, miał bardzo
opuchnięte nogi i woda gromadziła się mu w brzuchu. Ważyl 34 kilogramy, a przed
aresztowaniem 73 kg. Wizyty lekarskie odbywały się przez jakiś czas 2 razy
dziennie. Wymagał specjalnej diety, gdyż minimalne przejedzenie powodowało
niepożądane skutki. Musiałam chować przed nim pożywienie. Po wielu tarapatach,
bardzo długim i intensywnym leczeniu wracał powoli do zdrowia. Po roku od
powrotu męża , zaszłam w ciążę i urodziłam córkę, która zmarła wkrótce po
urodzeniu. W połowie 1948 roku, zaczął pracować w prywatnej firmie, lecz
niedługo, bo firma została zlikwidowana i zaczął szukać pracy w zakładach
państwowych. Znalazł pracę w Zakładzie Drzewnym w Chorzelowie. Dopóki pracował
na umowie na czas określony, wszystko układało się w miarę pomyślnie, ale kiedy
wyrażono zgodę na przejście na stały etat, tu zaczęły się problemy. UB nie
wyraziło zgody. Został wezwany na przesłuchanie, gdzie zażądano, że jeśli chce
pracować nadal, musi zgodzić się i zostać konfidentem. Nie wyraził zgody i
odpowiedział, że już tyle przeszedł w swoim młodym życiu, że się nie boi i
świnią nie będzie. Od tej pory był obserwowany. Siedząc na drzewach podglądali
nas w mieszkaniu i szpiegowali. Często w różnych porach dnia i nocy przychodzili
funkcjonariusze UB i zabierali go na przesłuchanie i rozmowy, które trwały
różnie, nieraz i po kilka godzin. Kiedyś, wracając wieczorem do domu, nagle
został zaskoczony, uderzony gumową pałką w tył głowy i kiedy się ocknął, był na
UB. Wrócił dopiero po 48 godzinach. Będąc na jednym z takich przesłuchań,
dowiedział się, że jeśli nie będzie mówił prawdy, to oni mu udowodnią, bo
doskonale wiedzą o nim wszystko – co robi – co i kiedy jada – kiedy chodzi spać
i nawet kiedy wychodzi się załatwić. Były momenty, że był tak zrujnowany,
znerwicowany i zniechęcony do życia, a szczególnie, kiedy wracał po tych
przesłuchaniach, gdzie mu ubliżano, wyzywano a nawet bito. To też w krótkim
czasie dostał zawał serca, rozchorował się na cukrzycę, a stawy, stojąc w wodzie
po kostki kiedy pracował w kopalni, również poważnie dawały mu się we znaki.
Następnego zawału już nie przeżył. Zmarł 16.09.1989 roku. Nie doczekał, by
zostać członkiem Żołnierzy Armii Krajowej, bo związek ten, jak również Związek
Sybiraków, zaczęły się dopiero w naszym województwie formować. Jedynie, jeszcze
przed śmiercią został odznaczony w1985 r. Uchwałą Rady Państwa medalem „Za
udział w wojnie obronnej kraju 1939 roku”. Został pochowany jako żołnierz, gdyż
na jego pogrzebie był poczet sztandarowy ze ZBOWID-u.
W trzeciej gablocie pokazano użyczony przez p.Teresę Plutę, zbiór oprawionych
oryginalnych gazet Ilustrowanego Kuriera Codziennego, w których na zdjęciach i w
artykułach można prześledzić dzień po dniu wydarzenia od śmierci Marszałka
Piłsudskiego aż do złożenia ciała na Wawelu. Ciekawostką jest to, że redaktorem
i właścicielem tej gazety był Marian Dąbrowski urodzony 27 września 1878 roku w
Mielcu. (18 grudnia 1910 ukazał się pierwszy numer nowej gazety, która osiągnęła
nakład 180 tysięcy egzemplarzy. Dąbrowski w 1914 przejął " Nowiny", a w 1918
przystąpił do budowy własnego koncernu prasowego poprzez rozbudowę istniejących
i budowę nowych oddziałów terenowych. W sumie stworzył ich 11, m.in. w Łodzi,
Lwowie, Katowicach, Zakopanem, Toruniu i Warszawie. W 1927 przejął "Nową
Reformę" i przeprowadził swoje przedsiębiorstwo do Pałacu Prasy przy ulicy
Wielopole 1. W 1932 wartość jego koncernu była szacowana na 1,5 miliona dolarów,
zatrudniał 1400 pracowników, wydawał IKC-a oraz 5 ilustrowanych tygodników w
nakładzie 200 tysięcy egzemplarzy. Wśród tygodników był "Światowid" od 1924,
"Wróble na dachu" od 1933, "Tajny Detektyw" ukazujący się w latach 1931–1934. W
latach 1921–1935 Dąbrowski był posłem na Sejm II RP, początkowo z ramienia PSL
"Piast", potem z rekomendacji BBWR. Od 1926 zwolennik sanacji. Wiele lat był
radnym miasta Krakowa. Fundował nagrody dla młodych malarzy i wspierał finansowo
budowę nowego gmachu dla Muzeum Narodowego. W 1925 przed Pomnikiem Grunwaldzkim
ufundował Pomnik Nieznanego Żołnierza. Był pomysłodawcą powstania Teatru
Bagatela oraz podjęcia prac badawczych na Kopcu Krakusa. Propagował rozwój
sportu: organizował od 1922 Bieg Okrężny o puchar IKCa, wyścig kolarski na
trasie Kraków–Katowice–Kraków, pomagał przy wyścigach motocyklowych i
samochodowych. Za popularyzowanie walorów turystycznych Tatr nadano mu honorowe
obywatelstwo Zakopanego. Krótko przed wybuchem II wojny światowej wyjechał za
granicę do Francji, wybuch wojny okazał się dla niego katastrofą zawodową i
finansową. Szybko wyczerpały się zasoby oszczędności, zapomniany, ubogi, bez
jakichkolwiek środków do życia zmarł po 19 latach poniewierki w USA w dzień
swoich 80. urodzin. Po latach urna z jego prochami powróciła do Krakowa, został
pochowany na Cmentarzu Rakowickim).
W obecności kilkudziesięciu osób wystawę otworzył dyrektor Muzeum Regionalnego w
Mielcu Jerzy Skrzypczak, a kilka słów o historii zdjęć, oraz o Stanisławie
Wożniaku opowiedział jego syn Marek. Wystawa cieszyła się dużym zainteresowaniem
mielczan. Przychodziła też młodzież ze szkół w ramach lekcji historii.
Zrządzeniem losu było to, że w tym samym czasie dotknęła wszystkich tragedia
rozbicia się samolotu pod Smoleńskiem. W pochmurny ranek 10 kwietnia 2010 roku
Polska poniosła bardzo dotkliwą stratę. W katastrofie zginęła głowa państwa wraz
z małżonką, szef sztabu armii, dowódcy wszystkich rodzajów sil zbrojnych oraz
wielu prominentnych polityków i urzędników państwowych. Stało się to w
symbolicznym miejscu, nieopodal Katynia. Prezydent Lech Kaczyński wraz z
małżonką został pochowany na Wawelu w Krakowie w krypcie w bliskości marszałka
Piłsudskiego, a kondukt żałobny przebył tę samą drogę z Bazyliki Mariackiej na
Wawel co 75 lat temu, kiedy to Wiktor Jaderny fotografował pogrzeb.
Foto z wystawy
Dla archiwum Muzeum Regionalnego w Mielcu nagrano film z otwarcia wystawy.
Informacje na temat wystawy „ Z Żułowa na Wawel” ukazały się w Tygodniku
Regionalnym „KORSO” w artykule Anny Bratek zatytułowanym „Piłsudski, Jaderny,
Wożniak”, oraz na stronach internetowych Hej.Mielec.pl, gdzie pokazano dużo zdjęć
z wystawy oraz wywiad z Markiem Woźniakiem.
wichz
|
|
|